Feliksa Sawicka

(1922 - 2015)

Pani Feliksa była współzałożycielką szkoły i jej wieloletnią dyrektorką.  Kierowała szkołą od momentu jej założenia;  15 października 1972r. do czerwca 2010r. Ze względów zdrowotnych zrezygnowała z kierowania szkołą i została mianowana Dyrektorem Honorowym Szkoły. Poniżej publikujemy wspomnienia spisane przez panią Feliksę Sawicką.

WSPOMNIENIA PANI FELIKSY SAWICKIEJ

 

 

POCZĄTKI POLSKIEJ SZKOŁY

15 października 1972r. odbyło się zebranie w sali przedszkolnej szkoły św. Izydora na którym została założona polska szkoła.  W zebraniu wzięli udział:  ks. proboszcz Julian Wenda, ks. Michał Wodziak, Irena Pendzik, Paweł Podlas, Katarzyna Kornafel, ja i kilkoro rodziców.  Na tym zebraniu zostałam wybrana na kierowniczkę szkoły, ze względu na moje nauczycielskie doświadczenia z Polski.  Pan Podlas założył konto czekowe w banku i tak się zaczęła nasza działalność.Powstanie polskiej szkoły zbiegło się z pierwszą rocznicą beatyfikacji ojca Maksymiliana Marii Kolbego przez papieża Pawła VI.  Dlatego na tym zebraniu obrano  na patrona szkoły tego wielkiego Polaka i męczennika.Swoją 

działalność szkoła rozpoczęła w budynku szkoły parafialnej im. św. Izydora i tu kontynuuje po dzień dzisiejszy.

 

Początki polskiej szkoły - dyrektor szkoły Feliksa Sawicka z rodzicami

 

Pierwszymi nauczycielami byli:  Józefa Kiegiel, Janina Matuszczak, Katarzyna Kornafel, Czesława Zakrzewska, ks. Witalis Pendzik, ks. Władysław Światek, ks. Jerzy Widoniak i ja.  Uczyliśmy 48 uczniów pochodzących z polskich i amerykańskich rodzin.  Nauczycielom za naukę płacono $5 na godzinę.  Mieliśmy tylko trzy godziny:  dwie godziny języka polskiego, historii, geografii i tradycji.  Oprócz tego godzina tańca, która była obowiązkowa.  Tańca uczyła p. Kornafel.  Nasze dzieci ślicznie tańczyły, więc wyjeżdżaliśmy do różnych miejscowości na wschód i zachód Long Island.  Dzieci wykonywały polskie tańce w strojach ludowych.  Do dzisiaj zachowały się wycinki prasowe dotyczące występów naszych uczniów.  Z czasem utworzyła się grupa tańca, która występuje do dzisiaj.

 

 

Pierwsi uczniowie

 

 SZTANDAR

W pierwszym roku działalności szkoły planowano mieć sztandar.  W tym czasie ks. Witalis Pędzik przywiózł z Polski piękny, namalowany na płótnie, portret błogosławionego Maksymiliana Marii Kolbego.  Córka państwa Filmańskich o zdolnościach plastycznych wszyła go do sztandaru, tak aby obraz bł. Maksymiliana był widoczny.  Sztandar był gotowy w drugim roku szkoły i szykowaliśmy się do jego powśięcenia. Drzewiec do sztandaru zrobił pan Antoni Lul a ksiądz dał krzyżyk na jego zakończenie. W trakcie przygotowania sztandaru do poświęcenia - dowiedzieliśmy się, że w tym czasie jest w Nowym Jorku pan Franciszek Gajowniczek więzień obozu koncentracyjnego Auschwitz, który został ocalony przez ofiarę życia ks. Maksymiliana Kolbe.  I co się stało?  Ja i rodzice, nauczyciele i księża ucieszyliśmy się bardzo mówiąc   "Ten, który zginął za niego będzie na sztandarze, a pana Franciszka poprosimy, aby był ojcem chrzestnym naszego sztandaru".  Na matkę chrzestną poprosiliśmy panią Martę Dec. 

Zaprosiliśmy pana Gajowniczka z jego współwięźniami:  Michałem Prejslerem i jeszcze jednym więźniem, którego nazwiska nie pamiętam.  Poświęcenie sztandaru odbyło się 15 października 1975r. w naszym kościele.  Była to piękna uroczystość.  Zjechało się bardzo dużo ludzi z całego Long Island i różnych okolic Nowego Jorku.  Ten człowiek, który żył dzięki poświęceniu ks. Maksymiliana M. Kolbe był wśród nas.  To naprawdę wzruszające.

 

 

Spotkanie z Franciszkiem Gajowniczkiem (pan Gajowniczek siedzi w środku).

 

 

Pan Gajowniczek rozmawia z dziećmi

 

 

Spotkanie w podziemiach kościoła z panem Gajowniczkiem 

 

Po uroczystym poświęceniu w kościele odbyło się oficjalne przyjęcie w podziemiu kościoła św. Izydora.  Pan Gajowniczek rozmawiał z nami, nawet wpisał się do księgi pamiątkowej.  Następnie odbyło się nieoficjalne przyjęcie w moim domu.  Rodzice przynieśli z domów ugotowane potrawy;  czego tu nie było:  kury, indyki, kaczki.  Każdy jadł wraz z gościem.  Byli też przedstawiciele Centrali Polskich Szkół z p. Janem Woźniakiem i jego żoną. 

Centrala z radością przyjęła naszą szkołę im. bł. Maksymiliana Marii Kolbego jako pierwszą szkołę pod jego wezwaniem na świecie. 

Pan Gajowniczek opowiadał o ojcu Kolbe, że to był wielki kapłan, który spowiadał więźniów i pocieszał każdego jak tylko mógł.  Pan Gajowniczek był taki szczęśliwy, że w Ameryce jest polska szkoła pod jego wezwaniem, która uczy języka polskiego.  Życzył wiele sukcesów dla dzieci, nauczycieli i rodziców.  Opowiadał różne przeżycia więzienne. 

 

ZE SZTANDAREM W WATYKANIE

Wszyscy Polacy  bardzo się ucieszyli, że Polak został wybrany na papieża.  Jan Paweł II - którego przepowiedział Juliusz Słowacki i siostra Faustyna - miał ogłosić błogosławionego Maksymiliana Kolbe świętym.  Z naszej szkoły w 1982r. pojechało do Watykanu 10 osób w strojach krakowskich.  A byli to:  Emilia Wichólska, Urszula Ozborne, Halina Dąbrowska, Jadwiga Bogdziun, Czesława Kalwoda, Joe Hololob, ks. Marian Tarnowski i ja.  W momencie kiedy ojciec św. ogłaszał błogosławionego Maksymiliana świętym (byliśmy blisko ołtarza) przypieliśmy wstążkę z wyrazem "Święty" do naszego sztandaru.  W czasie mszy św. modlitwę wiernych w języku polskim czytała pani Barbara Dietz (inni czytali w różnych językach).  Po głównej uroczystości zwiedzaliśmy Rzym.

 

Ze sztandarem w Rzymie na kanonizacji Maksymiliana Marii Kolbego 17 października 1982r. w Watykanie

 

 

Sztandar towarzyszy nam wszędzie,  Parada Pułaskiego na Manhattanie - 2009r.

 

PIERWSZE LATA DZIAŁALNOŚCI SZKOŁY

Nasza szkoła pracowała w budynku szkoły św. Izydora. W pierwszym roku zapisało się 108 osób, w tym 40 dorosłych.  Były też gorsze lata, gdy mieliśmy bardzo mało uczniów.  Uczyliśmy dzieci młodsze oraz dorosłych na poziomie gimnazjum.   Wśród starszych był uczeń pochodzenia polskiego, który poszedł do seminarium. Po kilku latach studiów został księdzem i przyjechał do Riverhead jako kapłan odwiedzić swoją parafię.  Był też inny uczeń, który udał się do zakonu, tam został kapłanem zakonnym.  Pamiętam jedną z uczennic, która w naszym kościele była organistką, a potem udała się do zakonu, gdzie jest do dzisiaj.

 

 

Spis dzieci i dorosłych w pierwszym roku działalności szkoły

 

Nasza szkoła bardzo dobrze funkcjonowała.  Przy pomocy aktywnych rodziców piekliśmy ciasta, robiliśmy różne szydełkowe robótki, które sprzedawaliśmy, aby zdobyć pieniądze na działalność szkoły.  Organizowaliśmy na Boże Narodzenie piękne Jasełka, wraz z obiadem, które nazwaliśmy Wigilią. Przychodzili też ludzie samotni i niezamożni - korzystając z obiadów, które dawaliśmy im bezpłatnie.  Z wdzięcznością cieszyli się tym, że polska szkoła dba o Polaków - a myśmy im jak i uczniom dawali upominki.

Jasełka zawsze odbywały się po Bożym Narodzeniu - co Amerykanie mieli nam za złe.  A my odpowiadaliśmy - Adwent jest czasem oczekiwania i przygotowania na narodzenie Pana Jezusa, Bożej Dzieciny. 

Organizacja Jasełek odbijała się  szerokim echem w środodowisku Polonii i przynosiła nam popularność. 

 

 

Pierwsze przedstawienie Jasełek

 

W pierwszą sobotę po Wielkanocy przygotowywaliśmy Śniadanie Wielkanocne, tzw. Święcone.  Rodzice przygotowywali jaja, masło, kiełbasy, sałatki i ciasta, które to potrawy pięknie udekorowane były święcone przez księdza.  Po modlitwie uczniowie, nauczyciele, rodzice i goście  zasiadali do uczty.  Następnie odbywały się różne gry z pisankami pod kierownictwem nauczycieli, poza tym odbywały się różne pokazy.

Na stole wielkanocnym były różne ciasta, babki oraz baranki z ciasta udekorowane lukrem, wiórkami kokosowymi z oczami z rodzynek.  Była to nowość w naszym środowisku, podobnie jak i baranki z masła, z oczkami z pieprzu.

Tydzień przed Wielkanocą uczniowie i rodzice urządzali sprzedaż wielkanocną przed kościołem lub w podziemiach kościoła.  Sprzedawaliśmy różne ciasta drożdżowe, baranki z ciasta - baranki z masła, pisanki malowane przez dzieci, trawkę, kartki świąteczne i ozdoby wielkanocne.  Dochód przeznaczano na potrzeby szkoły. 

 

 

 

 

 Pani Feliksa prezentuje zwyczaje wielkanocne amerykańskim widzom kanału 12 

 

ŻYCIORYS - DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ

Urodziłam się 15 czerwca 1922r. w Michałowie koło Białegostoku.   Szkołę powszechną ukończyłam  w 1936r. Do 1939r. uczęszczałam do gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza w Białymstoku przy ulicy Fabrycznej.  Była to szkoła koedukacyjna, w której był bardzo wysoki poziom.  Uczono tam  języka polskiego, łaciny, niemieckiego, historii, geografii,  matematyki, biologii, fizyki, chemii, gimnastyki i robótek ręcznych.  We wrześniu wybuchła wojna i nauka w szkole została przerwana. 

 

 

 Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej.

(pani Feliksa w pierwszym rzędzie od dołu,druga od prawej)

Michałów, 1934r.

 

 

Klasa VI - zespół gitarzystów (pani Feliksa pierwsza po lewej przy tablicy) 

Michałów, rok 1936.

 

U SIÓSTR MISJONAREK ŚWIĘTEJ RODZINY - SPOTKANIE Z PÓŹNIEJSZĄ BŁOGOSŁAWIONĄ, MATKĄ BOLESŁAWĄ LAMENT 

Uczęszczając do gimnazjum mieszkałam w internacie u sióstr misjonarek Świętej Rodziny przy ulicy Stołecznej 5 w Białymstoku.  Tu też mieszkała matka założycielka Bolesława Lament.  Ostatnio była bardzo chora.  My dziewczynki w wolnym czasie pomagałyśmy siostrom przy jej pielęgnowaniu.  Była to osoba bardzo uduchowiona i kiedy zmarła wiele osób doznało cudów za jej wstawiennictwem.  Toteż w roku 1998 została ogłoszona błogosławioną przez ojca świętego Jana Pawła II.  Siostry potrzebowały świadectwa osób znających Matkę Bolesławę do procesu beatyfikacyjnego, dlatego pisałam świadectwo jej świętości.  Matka Bołesława całe życie poświęciła pracy nad zjednoczeniem odłączonych chrześcijan z kościołem katolickim - uczyła i zakładała szkoły dla młodzieży: w Polsce, Rosji, Finlandii i Estonii.

Mój kontakt z siostrami zakonnymi utrzymywany jest przez cały czas mojego pobytu w Stanach, utrzymuję kontakt z siostrami w Polsce jak i w Ameryce, w stanie Wisconsin.

 

 

Ulotka wydana przez Zgromadzenie Sióstr Świętej Rodziny 
przed procesem beatyfikacji matki Bolesławy Lament

 

 W SZKOLE

Po skończeniu Studiów Pedagogicznych przez 12 lat uczyłam klasy drugie i trzecie w Szkole Podstawowej w Michałowie .  W międzyczasie zachorowałam na gardło i po operacji nie mogłam uczyć i pracować w szkole. 

 

Pani Feliksa ze swoimi podopiecznymi przed kościołem w Michałowie - 1956r.

 APTECE

Rozpoczęłam studia farmaceutyczne które trwały 3 lata i jednoczecześnie pracowałam w aptece w Michałowie aż do roku 1960, czyli do mojego wyjazdu do Ameryki. 

Znając język niemiecki mogłam obsługiwać klientów  miejszości niemieckiej zamieszkałej na tym terenie. 

 

PRZYJAZD DO AMERYKI

Po przyjeździe do Ameryki rozpoczęłam naukę języka angielskiego.  Wieczorem studiowałam angielski zaś w dzień pracowałam w laboratorium analitycznym Horticultural  Laboratory w Cornell University w Riverhead. 

 

Rok 1966

 

 

 Pani Feliksa Sawicka w laboratorium 
Cornell University z dyrektorem Józefem Sieczką

 

 

Riverhead lata sześćdziesiąte

 

Tę pracę analityczną prowadziłam od roku 1960 do 1987 - do emerytury.  Była to bardzo ciekawa naukowo-badawcza praca z warzywami i roślinami jadalnymi.  Przez kilka lat w naszym laboratorium prowadzono hydrofonikę to znaczy hodowlę roślin na wodzie, w której rozpuszczono sole mineralne odpowiednie dla każdej rośliny.  Były zbudowane specjalne szerokie koryta na plastykowych podłożach, przez które przechodziły plastykowe rurki wypełnione bieżącą nasyconą wodą użyźniając daną roślinkę od ziarnka do owocu, co trwało odpowiedni czas. W tej uprawie smak i jakość ogórków, sałaty czy pomidorów  nie różniły się od tych uprawianych w ziemi. System hydrofoniki jest stosowany w warunkach braku gleby do uprawy roślin jadalnych w różnych krajach.

 

 

20 - lecia pracy w laboratorium Cornell University

 

 

Uhonorowanie p. Feliksy za jej 27 letnią pracę 
na Cornell University.

 

NAUCZYCIELKA JĘZYKA POLSKIEGO, ROSYJSKIEGO,

 ŁACINY i ESL

Do Riverhead przyjechałam 22 kwietnia 1960r.  Od września rozpoczęłam intensywną naukę języka angielskiego na lekcjach wieczorowych Freshmen English, którą kontynuowałam do roku 1970 zdobywając odpowiednie świadectwa i kwalifikacje w międzyczasie rozpoczęłam nauczanie języka polskiego w gimnazjum na lekcjach wieczorowych dla dorosłych.  Uczyłam też łaciny, niemieckiego i rosyjskiego.  Od 1971r. rozpoczęłam wykłady ESL (podstawowy angielski) w Boces dla dorosłych z różnych krajów:  Polaków, Hiszpanów, Niemców, Turków, Rosjan i Portorykanów.  Wykłady te prowadziłam dwa razy w tygodniu,  przez 25 lat.  Uczniowie po roku podstawowego angielskiego przechodzili do wyższych klas.  Podczas tego kursu uczniowie nauczyli się koniecznych wiadomości dotyczących załatwienia spraw w banku, na poczcie, w sklepie, w urzędzie zatrudnienia itp...  Nauczyli się też obejścia w kościele, w szkole - poznawali zwyczaje amerykańskie i święta narodowe, religijne, niektóre modlitwy oraz pieśni.  Poznali kulturę Stanów Zjednoczonych i przygotowywali się do zdobycia amerykańskiego obywatelstwa. 

 

 

Boces - pani Feliksa przemawia podczas uroczystości rozdawania nagród. 

 

 

Pani Feliksa uczy tradycji polskich swoich studentów na ESL - grudzień 1994r.

 

 

Pani Feliksa z klasą ESL

 

 

Pani Feliksa ze studentami i instruktorami z Boces

 

SATYSFAKCJA Z PRACY W POLSKIEJ SZKOLE

Od dnia powstania polskiej szkoły i objęcia stanowiska kierowniczki szkoły postawiłam sobie za motto: uczenie dzieci, młodzieży i starszych języka polskiego, polskich tradycji, historii, geografii, zwyczajów, pieśni, tańca i miłości do ojczyzny - Polski, którą musiałam opuścić z powodów rodzinnych.  Było i jest dla mnie szczęściem i satysfakcją uczenie dzieci przybyłych z Polski, czy też urodzonych w Ameryce lub w różnych krajach, po wojnie przybyłych do USA. 

Starałam się wychowywać w duchu religii rzymsko-katolickiej, biorąc czynny udział w kościele św. Izydora, przy którym Polska Szkoła Dokszatłcająca im Maksymiliana Marii Kolbego istnieje już od 40 lat.  Cieszyło mnie to, że moi nauczyciele bardzo chętnie uczyli i uczą tych wszystkich patriotycznych programów i kontynuują je do dzisiaj.  Chciałam pracować do końca życia, ale z powodu braku zdrowia przekazałam kierownictwo nauczycielce Bożenie Mahmoud.  A sama zostałam Honorowym Dyrektorem licząc 89 lat.  Zawsze staram się pomagać w możliwy dla mnie sposób obecnej dyrekcji i zespołowi nauczycieli - udzielając rad i wskazówek w realizowaniu różnych problemów.  Z woli Bożej w ciągu tych 39 lat otrzymałam wiele wyróżnień i kilka medali za co Panu Bogu i Matce Najświętszej, Królowej Polski gorąco i serdecznie dziękuję.

Dyplom uznania dla Polskiej Szkoły wydany przez Kongres Stanów Zjednoczonych, podpisany przez ówczesną kongresmenkę Hillary Clinton 

 

 

Statuetka im. Janiny Jagielskiej przyznana przez Centralę Polskich Szkół dla p. Feliksy Sawickiej w roku 2006.

 

Poza tym pani dyrektor była uhonorowana: w 1994r - medalem Komisji Edukacji Narodowej, 
w 1996r. - Złotym Krzyżem Zasługi Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej.

90 rocznica urodzin - jubilatka w otoczeniu wdzięcznych uczniów, nauczycieli i przyjaciół szkoły.